Jedną z wybitnych osób, które wywodzą się z podsłubickiej Cybinki, jest prof. Dariusz Dolański, dyrektor Instytutu Historii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Specjalnie dla czytelników działu „Słubice wczoraj i dziś” opowiedział o swoich związkach z ziemią słubicką.
Sylwetka profesora Dolańskiego
Dr hab. Dariusz Sławomir Dolański urodził się w 1966 r. w Słubicach. Jest profesorem Uniwersytetu Zielonogórskiego, dyrektorem Instytutu Historii na Wydziale Humanistycznym. Jego specjalności to historia nowożytna, historia kultury i historia historiografii. Zajmuje się też problemami edukacji historycznej, dziedzictwa kulturowego i kształtowania się życia intelektualnego na Ziemiach Zachodnich po 1945 roku. Promotor dwóch i recenzent trzech prac doktorskich.
Do matury mieszkał w Cybince, gdzie ukończył szkołę podstawową, jest absolwentem Liceum Ogólnokształcącego w Słubicach. W 1990 r. ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Zielonej Górze. Stypendysta i stażysta w Holandii (1990), Czechach (1991) oraz w RFN (1994, 1997, 2002). Tematem jego przewodu doktorskiego na UAM w Poznaniu była „Reformacja w księstwie głogowskim” (1996), na podstawie której powstała książka „Najspokojniejszy Kościół. Reformacja w księstwie głogowskim” (1998).
Autor monografii poświęconej polskiemu malarzowi, żyjącemu w osiemnastowiecznym Rzymie – Tadeuszowi Kuntze (1994). Współautor „Programu nauczania historii dla liceów ogólnokształcących na terenie Środkowego Nadodrza” (1997) oraz opracowania „Ludzie Środkowego Nadodrza: wybrane szkice biograficzne” (1998). W czerwcu ukaże się jego opracowanie dotyczące kształtowania się środowiska akademickiego w Zielonej Górze po 1945 roku pt. „Zielonogórska droga do uniwersytetu” (2011). W 2002 r. pierwszy członek Instytutu Historii UZ, który odbył kolokwium habilitacyjne na tejże uczelni, tematem jego pracy dedykowanej prof. Kazimierzowi Bartkiewiczowi był: „Zachód w polskiej myśli historycznej czasów saskich” (2002).
Członek Lubuskiego Towarzystwa Naukowego, Polskiego Towarzystwa Badań nad Wiekiem Osiemnastym w Warszawie i Polskiego Towarzystwa Historycznego. Przez trzy kadencje był prezesem zielonogórskiego Oddziału PTH, a obecnie zasiada w jego władzach naczelnych. Publikuje w Polsce oraz w Niemczech. Jest członkiem komitetów redakcyjnych serii wydawniczych na Uniwersytecie Wrocławskim i Uniwersytecie im Mikołaja Kopernika w Toruniu. Brał udział w kilku projektach międzynarodowych, m.in. był uczestnikiem polsko-niemieckiego projektu „Zrozumieć historię – kształtować przyszłość” w wyniku którego powstały materiały pomocnicze do nauczania historii okresu 1933-1949 przeznaczone do polskich i niemieckich szkół pogranicza.
Obecnie jest członkiem sieci ENGLOBE finansowanej ze środków 7 Programu Ramowego, najbardziej prestiżowego funduszu naukowego Unii Europejskiej. Współpracuje z ośrodkami naukowymi z Niemiec, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Wielkiej Brytanii, Irlandii i Turcji. Jest zastępcą redaktora naczelnego „Studiów Zielonogórskich” – rocznika Muzeum Ziemi Lubuskiej, redaktorem naczelnym wydawanych przez Uniwersytet Zielonogórski „Studiów Zachodnich” oraz inicjatorem i współredaktorem rocznika „In Gremium”. Laureat nagrody naukowej miasta Zielona Góra (2003). Do 2009 roku był członkiem kapituły Lubuskiego Wawrzynu Naukowego.
WYWIAD Z PROFESOREM
Roland Semik: Panie profesorze, proszę powiedzieć, jakie wspomnienia wiąże Pan ze swoimi najmłodszymi latami spędzonymi na ziemi słubickiej? Jakie są Pańskie pierwsze skojarzenia, gdy słyszy Pan „Cybinka” bądź „Słubice”?
Dariusz Dolański: Cybinka, to moja rodzinna miejscowość, którą systematycznie odwiedzam. Mieszkają tam moi rodzice i siostra, więc choć już minęło ponad 20 lat, gdy się z niej wyprowadziłem, ciągle tam jestem u siebie w domu. Ze Słubicami zaś łączą mnie bardzo dobre wspomnienia z okresu licealnego. Klasa do której uczęszczałem, pewnie dzięki osobie wychowawcy prof. Tadeusza Morgiewicza, zżyła się tak bardzo, że do dzisiaj co jakiś czas spotykamy się w na klasowych zjazdach. Nie dawno odnowiliśmy kontakt z moją polonistką prof. Alicją Szachno, i proszę mi wierzyć, że nasze rozmowy telefoniczne, choć nie częste, potrafią zająć cały wieczór. W ostatnich latach jako dyrektor Instytutu Historii UZ nawiązałem też współpracę z Collegium Polonicum i Uniwersytetem Viadrina, tak więc związki ze Słubicami pozostały. Realizujemy wspólne programy dla studentów. Uważam zresztą, że to słubickie liceum w znaczącym stopniu mnie ukształtowało i wyposażyło we wszystkie podstawowe narzędzia intelektualne, które pozwoliły mi rozpocząć później pracę naukową.
Mieszkańcy polskiej części tzw. Środkowego Nadodrza to głównie ludność napływowa z Kresów Wschodnich oraz ich potomkowie w drugim czy trzecim pokoleniu. Jak to było w przypadku Pańskiej rodziny? Zapewne prowadził Pan prywatne badania genealogiczne... Skąd rodzina Dolańskich trafiła w okolice Słubic?
Pewnie to Pana zdziwi, ale nie pociągała mnie nigdy historia rodziny i badania genealogiczne, choć oczywiście mam świadomość rodzinnych korzeni. Nazwisko Dolański często spotyka się w Czechach i jak podejrzewa mój kolega zajmujący się genealogią i heraldyką, pewnie była to jakaś drobna szlachta czeska, która uciekła do Polski, by uniknąć religijnych prześladowań w XVI wieku. Mama pochodzi ze wschodnich krańców Mazowsza, graniczących z Podlasiem, z parafii – co zawsze z dumą podkreślała – w której urodził się kardynał Stefan Wyszyński. Po wojnie uczyła się we Wrocławiu, a na Ziemię Lubuską trafiła przez nakaz pracy. Tato zaś pochodzi z Wielkopolski, z jej części graniczącej z Kujawami, jego rodzina trafiła nad Odrę w poszukiwaniu lepszego życia. Jakoś tak się złożyło, że pogranicze było wpisane w biografie obojga rodziców za nim przybyli nad granicę z Niemcami. W domu mieszają się więc różne tradycje.
We wrześniu ubiegłego roku wraz z Katarzyną Malczewską złożyliśmy wniosek do burmistrza Słubic o zarezerwowanie stosownych środków w budżecie Gminy Słubice na rok 2011 na cel dwujęzycznej ścieżki edukacyjnej po historycznych miejscach Słubic. Co sądzi Pan o tym pomyśle, czy zechce Pan dołączyć do grona osób i podmiotów popierających ten obywatelski wniosek?
Uważam to za bardzo dobry pomysł. Tego typu projektów jest realizowanych wiele w różnych miejscowościach naszego województwa. Słubice są tu w wyjątkowej sytuacji i sądzę, że w przyszłości można by rozszerzyć tę inicjatywę i stworzyć taką ścieżkę po Słubfurcie. Jest jednak rzecz, której mi brakuje w tych inicjatywach. Te różne ścieżki i tablice informacyjne odwołują się do dziedzictwa historycznego i kulturowego sprzed wojny, a tymczasem po 1945 roku gdzieś miały siedzibę pierwsze polskie władze, gdzieś była pierwsza apteka, szkoła itd, jakiś budynek był pierwszym, który zbudowano po wojnie. W Słubicach powstało po 1945 roku wiele publicznych budynków: szkoły, szpital, ale także i osiedla. Dobrze by było, gdyby pomyśleć także o takich miejscach, przypomnieć także te wydarzenia i ludzi, którzy budowali tu polską rzeczywistość. Na prowadzanym przez Pana portalu wiele takich wiadomości można zresztą znaleźć. Od pionierskich czasów dzieli nas już blisko 70 lat i dla młodych ludzi jest to już zamierzchła historia. Poza tym warto opisywać nie tylko to, co zastaliśmy, czasem zniszczyliśmy, ale także to co zbudowaliśmy. Na prowadzanym przez Pana portalu [precyzyjniej: dziale historycznym „Słubice wczoraj i dziś” – przyp. red.] wiele takich wiadomości można zresztą znaleźć. Tak więc popieram i liczę na rozszerzenie projektu w bliskiej przyszłości.
Serdecznie dziękuję Panie Profesorze za poświęcony czas i życzę dalszych sukcesów w Pańskiej naukowej działalności!
Dziękuję.
Prof. Dolański w oczach jednego z wychowanków
Wśród studentów prof. Dolańskiego był m.in. Damian Utracki – pomysłodawca i wieloletni przewodniczący Koła Regionalistów w Rzepinie, uhonorowany tytułem „Ambasador Rzepina”, od 2010 wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Rzepinie, obecnie także doktorant Uniwersytetu Zielonogórskiego. Oto, co powiedział mi na temat profesora:
Z profesorem Dariuszem Dolańskim miałem styczność, podobnie zresztą jak pozostali studenci historii niemalże od początku naszych studiów, od pierwszego roku. Tak naprawdę żadna ważna sprawa i decyzja nie mogła zostać podjęta bez zgody dyrektora naszego Instytutu. Poza tym z prof. Dolańskim, jako aktywnym dydaktykiem spotykaliśmy się na zajęciach – wykładach. Częstość tych spotkań zależała od wyboru przez studentów danej specjalności kierunkowej studiów.
Ja osobiście w trakcie pięciu lat studiów miałem aż trzy razy przedmioty z prof., a mianowicie: Historię historiografii, Metodologię historii oraz Historię kultury. W związku z czym większość z nas musiała co najmniej trzy razy stawić czoła wcale nie łatwym egzaminom. Na szczęście z dwóch udało mi się uzyskać zwolnienie. Mimo to pozostał jeszcze jeden. Była to historia historiografii.
Pamiętam jak dziś ten egzamin, kiedy praktycznie do samego końca większość z nas zastanawiała się czy do niego przystąpić czy lepiej od razu szykować się na „kampanię wrześniową”, tj. sesję poprawkową. Ja, mimo wszelkich wątpliwości i obaw przystąpiłem i okazało się, że było jednak warto – trafiłem wręcz na „podręcznikowy” zestaw pytań i w rezultacie po miłej rozmowie, wręcz dyspucie naukowej wyszedłem jako jeden z niewielu z pokoju 112 z oceną „bdb” w indeksie.
Ostatnim moim „formalnym” spotkaniem i egzaminem u prof. Dariusza Dolańskiego na gruncie wykładowca - student była obrona mojej pracy magisterskiej zatytułowanej „Nazwy miejscowe powiatu słubickiego” gdzie prof. był członkiem komisji egzaminacyjnej.
Chwile spędzone zarówno na Uniwersytecie Zielonogórskim, jak i na zajęciach z prof. wspominam bardzo miło. Prof. Dariusz Dolański to wymagający wykładowca mający jednakże bardzo dobry kontakt ze studentami i cieszący się ich zaufaniem oraz poważaniem. To wykładowca życzliwy i pomocny studentowi, potrafiący swoją wiedzą i doświadczeniem rozbudzić w zainteresowanych studentach pasję historyczną . . . - kończy Utracki.
- Szczegóły
- Kategoria: Słubice wczoraj i dziś