Ważnym miejscem martyrologii na ziemi słubickiej jest teren byłego wychowawczego obozu pracy „Oderblick” w Świecku. Obraz codziennego życia więźniów można odtworzyć na podstawie zachowanych dokumentów, m.in. relacji świadków zamieszkałych po wojnie na terenie miasta Słubice.
Niniejszy artykuł to rozwinięcie tematu, podjętego już przeze mnie 1 listopada 2010 r.: http://www.slubice24.pl/poznaj-slubice/slubice-wczoraj-i-dzis/1916-oboz-pracy-przymusowej-%E2%80%9Eoderblick%E2%80%9D-w-swiecku
Geneza wychowawczego obozu pracy w Świecku
W 1940 r. zapadła decyzja o likwidacji obozu przejściowego w Międzyrzeczu (Auffangslager Meseritz). Stosowna informacja do wszystkich landratów okręgu rejencyjnego Frankfurt nad Odrą została wystosowana 1 listopada 1940 r. przez prezydenta tegoż okręgu Heinricha Refardta.
Ze względów praktycznych nowy obóz przewidziano o wiele bliżej siedziby Gestapo. Od 1934 r. kierownictwo Gestapo dla okręgu rejencyjnego Frankfurt nad Odrą urzędowało w reprezentacyjnym budynku przy Große Scharrnstraße 59 we Frankfurcie. Obecnie to budynek główny Europejskiego Uniwersytetu Viadrina.
2 listopada 1940 r. z Międzyrzecza wyruszył transport więźniów w kierunku Frankfurtu, ale na miejscu pod nadzorem policji pozostawały więźniarki oraz około 20 więźniów zatrudnionych w międzyrzeckiej suszarni. Do czasu utworzenia obozu policyjnego pod Frankfurtem polskich robotników cywilnych przetrzymywano w więzieniu frankfurckim.
Na lokalizację nowego obozu policyjnego pod Frankfurtem wybrano ostatecznie Świecko (Schwetig) na prawym brzegu Odry. Można się tam było dostać chociażby linią tramwajową nr 2 docierającą w okolice Stadionu Wschodniomarchijskiego (Ostmarkstadion, dzisiaj stadion SOSiR) a następnie pieszo przemierzając 3 km w kierunku południowym.
Świecko było oficjalnie jednym z wychowawczych obozów pracy (Arbeitserziehungslager), stanowiących jednak groźne narzędzie terroru i represji. Praca miała bowiem charakter mocno wyniszczający, a tym samym pośrednio eksterminacyjny, tak jak i obozy koncentracyjne.
Plan powołania tego typu obozów został zakomunikowany poszczególnym placówkom Gestapo przez samego szefa Reichsführera SS Heinricha Himmlera w piśmie z 8 marca 1940 r. Oficjalne zarządzenie wykonawcze w tej sprawie zostało jednak wydane dopiero 28 maja 1941 r. Tym samym powołanie takiego obozu przez władze rejencyjne we Frankfurcie nad Odrą było swego rodzaju wyprzedzeniem oficjalnej decyzji w tej sprawie.
Niewinnej nazwy „Oderblick” (widok na Odrę) po raz pierwszy użyto w piśmie z dnia 20 grudnia 1940 r. adresowanego przez szefa Gestapo we Frankfurtu nad Odrą do wszystkich landratów okręgu frankfurckiego. Zwracał się on z prośbą o przekazywanie ich nie jak dotąd do więzienia policyjnego we Frankfurcie, tylko bezpośrednio do obozu w Świecku.
Istotnymi kryteriami pozostawały „oporność” zatrzymanych (brak perspektywy na „poprawę” po upomnieniu lub krótkotrwałym areszcie), a także pełna zdolność takich osób do podjęcia ciężkiej pracy – przy budowie autostrady i regulacji Odry.
Epidemia tyfusu (1941)
Na początku 1941 r. w obozie przebywało około 600 osób, w większości Polacy, ale też Żydzi. 6 km drogi z Frankfurtu do Świecka przemierzano zazwyczaj pieszo. Służby obozowe stosowały różnego rodzaju kary fizyczne, m.in. wielokrotne bicie kijem, bieganie wokół klombu i inne, także przy użyciu szczutych psów.
Ze względu na brak instalacji sanitarnych (istniał wyłącznie rów kloaczny) oraz inne ciężkie warunki bytowe szybko wybuchła epidemia tyfusu brzusznego i krwawej biegunki, a stało się to dokładnie 3 listopada 1941 r. Na ten czas zawieszono działalność obozu, tzn. nie przyjmowano nowych ani nie zwalniano dotychczas przyjętych osób. Brakowało właściwej opieki medycznej, a przez to każdy zdany był wyłącznie na samego siebie.
Ponowne otwarcie obozu (1942)
7 maja 1942 r. o ponownym otwarciu obozu poinformował SS-Sturmbahnführer Reinhard Wolf, szef rejencyjnej placówki Gestapo we Frankfurcie nad Odrą. Liczba więźniów, wśród których dominowali Polacy, wzrosła do 1100-1500. Wśród innych narodów, które trafiły do Świecka, byli m.in. Francuzi, Belgowie, Hiszpanie, Bułgarzy, Jugosłowianie, Rosjanie, a od 16 października – także Niemcy, jednak z wyjątkiem młodocianych.
Na zdjęciu poniżej: więzień obozu Tadeusz Pawlikowski (fotografia znajduje się w archiwum Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Jeleniej Górze).
Więźniów angażowano m.in. do pracy w elektrowni, gazowni miejskiej, w obozowej kopalni żwiru czy pobliskich majątkach rolnych. Porcje żywnościowe miały przy tym charakter głodowy, przez co niektórzy osadzeni tracili w czasie pobytu w obozie ponad 50% masy swojego ciała. Codziennie chowano co najmniej kilku zmarłych na terenie obozu, jeśli nie z wycieńczenia, to przez mordercze tortury (np. poprzez uderzenia trzonkiem pejcza). Można przypuszczać, że w okolicach dawnego obozu znajduje się kilka masowych grobów, chociażby na terenie dawnego wiejskiego cmentarzyska.
Do katów obozu w Świecku należeli m.in. komendant obozu SS-Obersturmführer Heinrich Schneider, komisarz Gestapo Kleinert, członkowie załogi obozowej SS-Stabsscharführer Willi Dietrich i Oberscharführer Schmidt, ale też lekarz obozowy SS-Obersturmführer Schultz, czy sanitariusz SS-Scharführer Otto Meyer.
Z powodu tych dwóch ostatnich nazwisk niełaską było trafić do obozowej izby chorych, bo z tamtej powrót często wiódł bezpośrednio na cmentarz... Jedną z najmniejszych niedogodności było okradanie więźniów z ich krwi (zapewne na potrzeby żołnierzy w pobliskich lazaretach).
Obóz w Świecku był już niewystarczający na potrzeby Gestapo z Frankfurtu, dlatego 1 lipca 1942 r. wyszło zarządzenie o przekształcenie dotychczasowego obozu pracy dla Żydów w Brójcach (Brätz) w podobny jak „Oderblick” - wychowawczy obóz pracy.
Od 1 czerwca 1944 r. do obozu przyjmowano również kobiety. Zgodnie z relacjami Longiny Szczęśniewskiej maszerowały one z Frankfurtu do Schwetig, gdzie czekało na nie 15-16 kobiecych baraków. Oprócz Polek żyły również Rosjanki i Żydówki.
W listopadzie 1944 r. do obozu trafiło 16 obywateli radzieckich, w tym 5 kobiet, z zakładów Rheinmetall-Borsig (w książce Mnichowskiego błędnie zapisane jako „Reihmetal–Borsig”), prawdopodobnie z Guben. Wszystkich potem stracono, a żony musiały przyglądać się śmierci swoich mężów.
Od czasu do czasu na teren obozu przyjeżdżało Gestapo z Frankfurtu nad Odrą i urządzało grupowe egzekucje poprzez powieszenie. W chowaniu zwłok pomagał m.in. Bruno Jarolin.
Likwidacja obozu (1945)
Obóz został zamknięty w styczniu 1945 r. 30 stycznia tegoż roku miał miejsce tzw. Marsz Śmierci (Todesmarsch), podczas którego około 1.600 więźniów opuściło baraki w Świecku i udało się w 7-tygodniowy marsz w kierunku obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Ci, którym udało się przeżyć, pracowali na lotnisku w Poczdamie. Marsz kontynuowali przez Buchenwald do obozu koncentracyjnego Dachau. Ocalałych, którzy dotarli do Bawarii, wyzwoliła ponoć armia amerykańska.
Około 70 niezdolnych do marszu osób pozostało na miejscu w Świecku - ich ciała strawił ogień rozniecony przez administrację likwidowanego obozu. Niemcy chcieli w ten sposób zatrzeć ślady swoich zbrodni przed nacierającą od strony Rzepina Armią Czerwoną. 2 lutego 1945 r. ostatni niemieccy mieszkańcy Świecka zostali ewakuowani w kierunku północnym. Dzień później Świecko zostało zajęte przez radziecką 77 Dywizję Strzelców Gwardii.
Pomnik ku czci ofiar postawiono dopiero w 1977 r. Dawny plac apelowy zdążył w międzyczasie zarosnąć topolami. Jesienią 2007 r. Gmina Słubice odsłoniła tablicę z 60 nazwiskami znanych imiennie ofiar Arbeitserziehungslager „Oderblick”.
Przemysław Mnichowski
Wielkim badaczem historii obozu w Świecku był dr Przemysław Mnichowski. Urodził się on 21 lutego 1928 r. w Poznaniu. Studiował prawo na Uniwersytecie Poznańskim, ale również był słuchaczem Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych w Poznaniu. W 1965 r. zorganizował Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich (OKBZH) w Zielonej Górze, a następnie został jej przewodniczącym. Jego specjalizacją okazał się temat obozów hitlerowskich na Ziemi Lubuskiej.
W 1978 r. w wydawnictwie Książka i Wiedza ukazała się jego książka pt. „Ziemia Lubuska oskarża”. W tym samym roku obronił pracę doktorską pt. „Hitlerowskie obozy karne i więzienia oraz inne formy represji wobec ludności na środkowym Nadodrzu w latach 1933 - 1945”. W 1982 r. ukazała się jego kolejna książka pt. „Obóz koncentracyjny i więzienie w Sonnenburgu/Słońsku 1933-1945”. Zmarł 30 września 1996 r. w Zielonej Górze.
Zachowane dokumenty
Materiały na temat obozu pracy w Świecku znajdują się m.in. w zbiorach Działu Regionalnego Biblioteki Miasta i Gminy w Słubicach. Chodzi przede wszystkim o:
* 7 tomów z protokołami przesłuchania świadków przez Okręgowe Komisje Badania Zbrodni Hitlerowskich,
* 3 tomy z alfabetycznym wykazem polskich więźniów obozu w Świecku.
Dwa pierwsze tomy zostały przesłane 22 sierpnia 1977 r. za przewodniczącego OKBZH w Zielonej Górze przez wiceprokuratora Przemysława Mnichowskiego do rąk Naczelnika Miasta i Gminy w Słubicach Wojciecha Szczęsnego.
Duplikaty tomu VI z protokołami świadków oraz tomu III z alfabetycznym wykazem więźniów znalazł niedawno na śmietniku jeden z mieszkańców Słubic Paweł Gładki. „Z tego, co wiem, ostatnio uprzątane było mieszkanie po małżeństwie Cymorków i przy okazji na śmietnik trafiły cenne dokumenty dotyczące lokalnej historii Słubic ze zbiorów Karola Cymorka. Od razu je dostrzegłem i postanowiłem zachować dla przyszłych pokoleń słubiczan!” - opowiada z dumą Gładki.
Ten jako dziecko często przynosił Cymorkowi odnalezione przez siebie i swoich kolegów świadectwa lokalnej historii: „Wiem że był miłośnikiem naszej rzeki. Często na nas krzyczał, kiedy jako dzieci bawiliśmy się nad Odrą nieświadomie niszcząc nabrzeża. Odra wyglądała w tamtych latach trochę inaczej, w niektórych miejscach nurt był już u podnóża wałów, a woda podmywając brzeg odsłaniała dla nas prawdziwe skarby. Przeważnie stare monety, ale trafiały się też łyżeczki i noże stołowe ze swastyką i znakiem hitlerowskiego orła na aluminiowej rączce, ostrza bagnetów, żołnierskie hełmy, naboje i łuski, itp. Wszystkie przedmioty zawsze zanosiliśmy do pana Cymorka a on dawał nam za to jabłka” (więcej o Karolu Cymorku: http://www.slubice24.pl/poznaj-slubice/slubice-wczoraj-i-dzis/3245-karol-cymorek-kombatant-i-spolecznik-od-zawsze-na-pograniczu).
W sumie daje to kilkaset stron, a każda opowieść odzwierciedla inny przypadek i inną historię.
Relacje świadków ze Słubic
Wśród zachowanych dokumentów na temat obozu pracy w Świecku znajdują się również zeznania świadków, którzy w chwili przesłuchań mieszkali na terenie Słubic (tomy I, II i VII).
Franciszek Nowicki urodził się 9 września 1919 r. w Parcewie, pow. Gniezno, jako syn Wojciecha i Franciszki. Pracownik umysłowy. W chwili składania zeznań, tj. 25 lipca 1966 r., mieszkał w Słubicach przy Placu Bohaterów 14/2. Przesłuchanie poprowadził Prezes Sądu Powiatowego w Słubicach sędzia Stefan Sawicki, a rolę protokolanta pełnił(a) K. Trojańczyk.
Przed wojną mieszkał w Gnieźnie i właśnie tam 5 października 1939 r. podczas jednej z ulicznych „łapanek” został zatrzymany i wywieziony do III Rzeszy. Przez ponad rok pracował w Drzecinie na gospodarstwie Heinricha Golze a do więzienia we Frankfurcie trafił po odepchnięciu gospodarza podczas jednej ze sprzeczek (ten od razu powiadomił policję). Do Świecka wyruszył po tygodniu wraz z grupą około 50 osób eskortowanych przez kilkunastu żandarmów zaopatrzonych w tzw. „bykowce”.
Na terenie obozu pracy w Świecku Nowicki przebywał od połowy listopada 1940 r. do połowy marca 1941 r. i pracował przy budowie autostrady. Trzeba było wyrobić normę, inaczej nie otrzymywało się zupy na obiad. Egzekucje przez powieszenie wykonywano w sposób publiczny. Potem przydzielono go do pracy u piekarza w Rybocicach i często jeździł do Frankfurtu (był świadkiem likwidacji obozu w styczniu 1945 r.).
Nowicki wspominał o jednym z sadystycznych esesmanów imieniem Alfred oraz swoim współwięźniu Zygmuncie Mielczarku, który po wojnie zamieszkał przy ul. Dzieci Wrzesińskich we Wrześni. Nowicki zeznał, że podczas jednego z apeli był świadkiem śmiertelnego pobicia pewnego żydowskiego współwięźnia. Wszystkie trupy wywożono potem z obozu w nieznanym nikomu kierunku (mogły to być pobliskie lasy, ale i np. pobliski Dammvorstadt-Friedhof, czyli dzisiejszy cmentarz komunalny w Słubicach – przyp. aut.). Nowicki potwierdził na koniec, że jednym ze współosadzonych w obozie był zamieszkały w Słubicach Wincenty Janowski.
Jan Grzelka urodził się w 1918 r. jako syn Michała i Antoniny. W chwili składania zeznań, tj. 28 lipca 1966 r., mieszkał w Słubicach przy ul. 1 Maja 7/3. Z zawodu sklepowy. Przesłuchanie poprowadził Prezes Sądu Powiatowego w Słubicach sędzia Stefan Sawicki, a protokół pełnił(a) K. Trojańczyk.
Na terenie obozu pracy w Świecku Grzelka przebywał 10 miesięcy od przełomu lipca i sierpnia 1943 r., kiedy to wraz z grupą około 15 osób (w większości Polaków, ale i bodajże 2 Belgów) został przewieziony z więzienia w Poczdamie. Drogę z więzienia we Frankfurcie grupa przemierzała już pieszo, przy czym eskortowało ją dwóch gestapowców na rowerach. Grzelka przebywał w Poczdamie i Świecku z powodu swojej ucieczki z robót przymusowych. Ledwo uszedł z życiem, gdyż pobity do nieprzytomności miał zostać przewieziony w skrzyni na górkę pod lasem i tam zakopany. Okazało się jednak, że żyje i tylko cud sprawił, że nie dostał śmiertelnego zastrzyku.
Na co dzień Grzelka pracował w gazowni miejskiej we Frankfurcie, gdzie dożywiał go jeden z niemieckich majstrów. Wszyscy woleli ciężko pracować niż pozostawać w obozie narażonym na tortury lub śmierć z powodu „nieużyteczności” do pracy. Doskonale zapamiętał widok zabijanego na drutach kolczastych Belga oraz nazwisko obozowego kapusia: Krzysztof Wiśniewski (ten po wojnie miał zamieszkać w Poznaniu). Kojarzył też dobrze sadystycznego esesmana o imieniu Alfred.
Świadkami bicia Grzelki mieli być inni Polacy m.in. Czesław Skibiak (zamieszkały w Poznaniu, po wojnie kierowca wojewódzkiego UB) oraz Stefan Kaźmierczak (zamieszkały także w Poznaniu), którzy nieśli go już nieprzytomnego w skrzyni do pochówku i w ostatniej chwili zorientowali się, że Grzelka jednak żyje.
Stanisław Terlecki urodził się w 1927 r. jako syn Jana i Ewy. Pracownik umysłowy. W chwili składania zeznań, tj. 6 sierpnia 1966 r., mieszkał w Słubicach przy ul. Kopernika 62. Przesłuchanie poprowadził Prezes Sądu Powiatowego w Słubicach sędzia Stefan Sawicki, a rolę protokolanta pełniła Helena Krupko.
W treści zeznań Terleckiego była wyłącznie mowa o represjach nazistów względem Żydów z powiatu biłgorajskiego. Można więc przypuszczać, że dołączenie zeznań Terleckiego do tomów zeznań o obozie w Świecku wynikło wyłącznie z pomyłki.
Z zachowanych dokumentów wynika, że wspomniany już wcześniej Franciszek Nowicki jako jedyny spośród słubickich świadków składał ponowne zeznania, a stało się to 17 października 1972 r. Nadal mieszkał w Słubicach przy Placu Bohaterów 14/2. Przesłuchanie poprowadził Prezes Sądu Powiatowego w Słubicach sędzia Stefan Sawicki, a protokół sporządziła Helena Krupko.
Wincenty Janowski urodził się 30 marca 1913 r. w Kłecku, pow. Gniezno, jako syn Stanisława i Józefy z domu Murawskiej. Ukończył 7 klas szkoły podstawowej, a w chwili składania zeznań, tj. 23 października 1972 r, mieszkał w Słubicach przy ówczesnej ul. Nowotki 12 pracował jako robotnik w Rejonie Eksploatacji Dróg Publicznych w Międzyrzeczu.
Przesłuchanie przeprowadził wiceprokurator Prokuratury Powiatowej w Słubicach Tadeusz Chaszczewski, a protokół sporządziła kierownik sekretariatu Janina Hamrol.
Przed wojną mieszkał w Gnieźnie i właśnie tam 18 października 1939 r. podczas jednej z ulicznych „łapanek” został zatrzymany i wywieziony do III Rzeszy. We frankfurckim Arbeitsamcie otrzymał skierowanie do pracy w gospodarstwie rolnym Hansa Kunde w wiosce Petersdorf, 30 km od Frankfurtu. Po dwóch tygodniach ciężkiej pracy razem z zatrudnionym tam 14-letnim Bronisławem Pawlickim zwrócili się do Arbeitsamtu o przydzielenie innego zajęcia. Tym razem wysłano ich do pracy w gospodarstwie rolnym Juliusa Pfeifera w Drzecinie (Trettin).
Z okazji Zielonych Świątek 1942 r. otrzymał przepustkę do domu, ale na stacji kolejowej w Zbąszynku (Neu Bentschen) Gestapo zakwestionowało jej aktualność (została wystawiona przez sołtysa Drzecina i wójta gminy w Kunowicach, a powinna posiadać pieczęć Arbeitsamtu we Frankfurcie). Tak też Janowski trafił najpierw do więzienia w Babimoście (Bornst), a stamtąd do wychowawczego obozu pracy w Świecku.
Każdy z nowych więźniów otrzymał „na powitanie” 25 uderzeń przewodem elektrycznym czterożyłowym, chyba że się pomylił w liczeniu, to musiał liczyć od nowa. Baraków było wówczas 11, z czego jeden (nr 7) był barakiem karnym, a jeszcze inny pełnił funkcję izby chorych. Janowski pracował w wielu miejscach, m.in. przy budowie autostrady, w fabryce porcelany we Frankfurcie, w zakładzie ogrodniczym w Świecku, czy w gospodarstwie rolnym w Słubicach (prawobrzeżnym Frankfurcie). Zmarłych i zamordowanych współwięźniów chowano ponoć „pod lasem w pobliżu Rybocic”.
Janowski był świadkiem zabicia jednego z Polaków pracujących w podobozowym zakładzie ogrodniczym, gdyż nakryto go na ucieczce w kierunku Odry. Niedoszły uciekinier został przyprowadzony do obozu i zabity na oczach innych dwoma strzałami z pistoletu. Janowski zaś po 6 tygodniach pobytu w obozie został z niego zwolniony i przywrócony do robót przymusowych na terenie Drzecina.
Jan Sobiegraj urodził się 15 stycznia 1931 r. jako syn Władysława i Marty. W chwili składania zeznań, tj. 8 stycznia 1980 r., mieszkał w Słubicach przy ul. Sienkiewicza 52/6. Portier w ZPO „Komes”. Przesłuchanie przeprowadził prokurator rejonowy w Słubicach Marian Halla, a protokół sporządził aplikant prokuratorski Ryszard Korbas.
Sobiegraj zeznał przed prokuratorem, że przed wojną mieszkał wraz z rodzicami we wsi Głębockie koło Konina. Podczas pobytu w obozie od jesieni 1944 r. pracował przy budowie autostrady i był świadkiem wielu egzekucji na współwięźniach. Ci ginęli głównie poprzez zastrzelenie z bliska z pistoletu, zaś oprawcy nosili mundury różnych formacji, m.in. SS. Sobiegraj miał przebywać na terenie Świecka „aż do momentu wyzwolenia obozu przez wojska radzieckie” (w rzeczywistości Rosjanie zastali tylko zgliszcza obozu zlikwidowanego przez samych Niemców – przyp. aut.). W 1946 r. trafił do Lisowa pod Słubicami, a od 1953 r. mieszkał już w samych Słubicach.
- Szczegóły
- Kategoria: Słubice wczoraj i dziś
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.