24 kwietnia mieszkańcy pogranicza zebrali się na przejściu w Słubicach, aby dać wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu zamkniętych granic. Przez ponad godzinę wyjazd z mostu był zablokowany. Na miejscu byliśmy z naszym obiektywem.
Ogólnopolska akcja
Protest był częścią ogólnopolskiej akcji, zorganizowanej spontanicznie przez mieszkańców polsko-niemieckiego i polsko-czeskiego pogranicza (ZOBACZ). Tego samego dnia, o tej samej porze (godz. 19), protestowano na większości przejść granicznych w południowo-zachodniej Polsce, także w Słubicach.
Różne formy protestu
Protest w naszym mieście miał różne oblicza. Niektórzy stali w milczeniu na wale przeciwpowodziowym w pobliżu mostu, inni spacerowali, machali do swoich bliskich po drugiej strony Odry. Część skandowała hasła "Chcemy do domu, chcemy do pracy".
Wielu pytało głośno: gdzie są nasi włodarze, gdzie burmistrz, gdzie starosta? Ci nie pojawili się na proteście. Mieliśmy za to przedstawicieli różnych branż i środowisk.
Byli uczniowie (i ich rodzice), którzy nie mogą kontynuować edukacji po drugiej stronie Odry. Byli artyści, prawnicy, medycy, nauczyciele. Były osoby, które we Frankfurcie i okolicy mają krewnych, przyjaciół, swoje biura i miejsca pracy.
Zaśpiewali hymny
Chór Adoramus ze Słubic w dwóch językach - polskim i niemieckim - zaśpiewał "Odę do radości", hymn Unii Europejskiej. Wielu uczestników miało ze sobą transparenty z apelami o otwarcie granic. Między protestującymi poruszali się policjanci, którzy przypominali o obowiązku zachowania odległości i zakazie zgromadzeń.
Później protestujący odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego, po czym chcieli dostać się na środek mostu, ale uniemożliwili im to mundurowi. Tam trwał podobny protest, zorganizowany przez Niemców i mieszkających we Frankfurcie Polaków.
Emocje na rondzie
Część uczestników protestu na przeszło godzinę zablokowała wyjazd z mostu, szybko utworzyła się kolejka aut. Sytuacja była napięta, szczególnie gdy jedna z protestujących kobiet próbowała przejść przez ustawione na rondzie barierki i interweniował policjant. Emocje były bardzo duże, w stronę mundurowych padło wiele niecenzuralnych słów.
To nie koniec protestów
Po nieco ponad godzinie uczestnicy rozeszli się, ale zadeklarowali, że to nie koniec protestów. Kolejny został zapowiedziany na 25 kwietnia, również o godz. 19, w tym samym miejscu.
---
Jak było na proteście? Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału.
https://slubice24.pl./wiadomosci/aktualnosci/15797-tak-mieszkancy-pogranicza-protestowali-w-slubicach#sigProIde220330249
Komentarze
Odnosząc się do kwestii ochrony zdrowia, to UE ma tu bardzo marne kompetencje. Systemy ochrony zdrowia są wyłączną domeną państw członkowskich. Kwestie ubezpieczenia udało się jedynie skoordynować na poziomie unijnym (zob. rozporządzenie 883/2004). Ich ujednolicenie nie wchodzi w rachubę w obecnym stanie prawnym.
Co jednak ciekawe w odniesieniu do zdrowia publicznego mamy w traktacie jeden artykuł - art. 168.
Masz tam napisane: "Działanie Unii, które uzupełnia polityki krajowe, nakierowane jest na poprawę zdrowia publicznego, zapobieganie chorobom i dolegliwościom ludzkim oraz usuwanie źródeł zagrożeń dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Działanie to obejmuje zwalczanie epidemii, poprzez wspieranie badań nad ich przyczynami, sposobami ich rozprzestrzeniania się oraz zapobiegania im, jak również informacji i edukacji zdrowotnej, a także monitorowanie poważnych transgranicznych zagrożeń dla zdrowia, wczesne ostrzeganie w przypadku takich zagrożeń oraz ich zwalczanie."
Zatem działanie UE może paradoksalnie dotyczyć właśnie zwalczania epidemii, ale tylko na tyle na ile uzupełnia działania krajowe i tylko poprzez wspieranie badań. Poza tym UE może "zwalczać poważne transgraniczne zagrożenia dla zdrowia", ale to zawsze tylko w uzupełnieniu do polityki państw członkowskich.
Zatem wszelkie pretensje do własnego państwa.
Z mechanizmów kryzysowych UE typu wspólne zakupy sprzętu czy powrót do domu z zagranicy Polska nie skorzystała.
To prawda, dworce na Białorusi są ładnie zadbane, tak jak i cały Minsk. Tylko, czy jakby Białoruś miała dopłaty, to tych 60-85 % pieniędzy mogła by zainwestować w inne obszary, które wymagają wsparcia. Np. Wsparcie ludzi na prowincji.
W Polsce drogi byky budowane zawsze, nawet bez Unii. Tylko jak dostaniesz dopłatę na infrastrukturę to pieniądze tez przeznaczasz gdzie indziej. Np. na służbę zdrowia. A tak 100 % wydajesz na infrastrukturę to już ich nie masz. Budżet to nie jest worek bez dna. Jak gdzieś wydasz pieniądze to w innym miejscu brakuje.
Przykład: masz 100 mld zł. Budujesz drogi bez dopłat. Wydajesz 50 mld zł na drogi i 50 mld zł na służbę zdrowia.
Budujesz drogi z dofinansowaniem 65 %. 50 mld zl wydajesz na drogi i 50 mld zł na służbę zdrowia. Po otrzymaniu dopłaty z UE wpłacasz jeszcze 32,5 mld zł na służbę zdrowia.
@ Lechita
Prosze przytocz przykłady. napisanie po prostu o zaoraniu przemysłu i tym, ze UE przyczynia sie do budowania niemieckiej potęgi to są frazesy. Poprzyj to przykładami w czym sie to przejawia.
Czy to nie daje do myślenia, dlaczego dla UE ważniejsza jest swoboda przepływu towarów i kapitałów niż zdrowie ludzi?
W latach 2011-2018 Komisja Europejska 63 razy rekomendowała członkom UE ograniczanie publicznych wydatków na ochronę zdrowia i jej prywatyzację.
Nie oznacza to, ze UE nie zależy na zdrowiu ludzi, tylko tyle, ze państwa członkowskie nie zdecydowały sie tych zadań powierzyć Unii.
Zgodnie z zasada pomocniczości, na poziom unijny są delegowane te zadania, które łatwiej koordynować z poziomu ponadnarodowego. A służbę zdrowia państwa zachowały w swojej gestii.
Nie znam takich rekomendacji o obniżeniu, wydatków. Jak podasz źródła chętnie zapoznam sie z dokumentami.
To jest iluzja, bo nie dostajesz nic za darmo. Warunki dostania tych 60-85% powodują, że zmniejszają Ci się wpływy budżetowe i jesteś bardziej uzależniony od innych. Nikt nie daje tych 60-85% za darmo, tylko jeszcze na tym zarabia Twoim kosztem. Poszukaj sobie ile Niemcy zarobili na dotacjach z UE w innych krajach.
Propaganda UE właśnie tak działa, że ludzie błędnie myślą o dotacjach z UE jako wartości dodanej.
Dokumentami nie dysponuję, bo rekomendacje KE nie są łatwo dostępne i zestawione. Dysponuję tylko suchą wiadomością z wiarygodnego źródła. Ale to nie jest też żadną tajemnicą, że takie rekomendacje płynęły z KE, łatwo je znaleźć m.in. wobec Grecji, która musiała się do tych rekomendacji zastosować i ścięła wydatki na służbę zdrowia do 5% PKB (czyli prawie tyle co w Polsce, 4,8% PKB).
www.olza.pl/pl/aktualnosc/20200418/1236/covid-19-a-pracownicy-transgraniczni-opracowanie-analityczne-i-wystapienie-do-prezesa-rady-ministrow
Abstrahując od skutków społecznych, skutki gospodarcze dla regionów przygranicznych przy granicy z Czechami i Niemcami mogą okazać sie ogromne.
Masz rację. Polacy są tzw. pracownikami przygranicznymi w większości landów w Niemczech (tylko w 4 nie są, ale i tak są na podium).
W 2019 było 70.000 Polaków, którzy codziennie albo raz w tygodniu przekraczali granicę jadąc do pracy.
We schodnich landach i Berlinie jest to blisko 40.000 osób.
(doku.iab.de/kurzber/2020/kb0920.pdf).
Rachunek łopatologiczny: niech każdy z tych 40.000 przywozi do Polski średnio 1000 EUR, to mamy 180 do 200 mln zł miesięcznie (!) bezpośrednio wydawanych w Polsce . Pośrednio to wpływy z VATu, brak konieczności wypłaty zasiłków, lepsza stopa życiowa mieszkańców.
Prezydent Zgorzelca powiedział: to jakbyście sobie postawili w Warszawie granicę na Wiśle. Zabrońcie jechać tym z prawego brzegu do pracy na lewy brzeg.
Tak samo jak odmrożenie gospodarki to otwarcie granic moze przyczynić sie do wzrostu zachorowań. Wg lekarzy tak czy owak dany procent osób musi przechorowac, a wprowadzone restrykcje tylko spowolnią ten wzrost co ratuje sytuacje w szpitalach..Ciężka decyzja rzadu, żeby wyważyć między tempem wzrostu zakażeń a aspektem ekonomicznym.
Duzo ludzi w Niemczech jest w ciężkiej sytuacji. Znam człowieka, który od 27.03 mieszka w samochodzie.
Jak na razie w PL mamy 10 razy mniej testow niz w DE, stąd pewnie i niższa zachorowalność.
Pamiętam, że misiąc temu wróżono Słubicom haktombę (w związku z nagłym wjazdem osąb z zagranicy) a jednak wybuchu epidemii nie ma
Teraz mamy 2 przypadki w FFO (pracownicy ratusza) - to zapewne nie pomoże w uspokojeniu emocji.
Ciekaw jestem w ogóle, ile osób przebadano w Słubicach a ile w FFO?
Zapraszam do podpisania petycji, którą skierowałam do Parlamentu Europejskiego i do Komisji Europejskien (SOLVIT):
petiport.secure.europarl.europa.eu/petitions/de/petition/view/16103
Pandemia tzw. świńskiej grypy została ogłoszona przez WHO w czerwcu 2009 roku. Odpowiadał za nią wirus AH1N1, który łączył w sobie geny aż czterech różnych wirusów grypy - dwóch odmian świńskiej, jednej ptasiej i jednej ludzkiej. Do mutacji doszło w Meksyku, u jakiegoś człowieka, który zaraził się wszystkimi czterema odmianami naraz. W jego komórkach doszło do wymiany materiału genetycznego między wirusami i w ten sposób powstał superwirus AH1N1.
Najciekawsze były jednak rekomendacje WHO i reakcje krajów dotkniętych pandemią. Uznano bowiem, że wirus rozprzestrzenia się tak szybko, że... nie ma sensu liczyć pojedynczych przypadków. Rejestrowano więc jedynie masowe zachorowania i zgony. Nie zostały zamknięte granice i szkoły, nie wprowadzono ograniczeń w poruszaniu się, a gospodarka funkcjonowała normalnie, chociaż chorowali głównie ludzie młodzi czyli uczący się lub pracujący.
A teraz najciekawsze. Gdy wirus przestał zarażać, na WHO posypały się gromy ze strony rządów za... przesadną reakcję i panikarstwo z ogłaszaniem stanu pandemii. Nic dziwnego - wydano miliardy dolarów na szczepionkę, której 90-96% dawek trzeba było zutylizować.
Koronawirus w przeciwieństwie do AH1N1 atakuje głównie ludzi starszych, którzy mogą się łatwiej odizolować bez niszczenia podstaw swojej egzystencji, ponieważ mają stałe źródło dochodu - emerytury. Tymczasem rządy zdecydowały się wysłać na przymusowe bezrobocie miliony młodych ludzi. Co takiego zmieniło się w głowach rządzących przez ostatnie 10 lat? I co takiego zmieniło się w naszych głowach?
Ciekawa inicjatywa, ale nie widzę tej petycyji.
Zwróć uwagę, że członkowie Rady Europejskiej (premier PL jest jej członkiem) 26 marca zwróciła uwagę, że m.in. pracownicy przygraniczni muszą mieć prawo wykonywania podstawowej działalności.
Tymczasem kilka dni wcześniej Rada Ministrow pod przewodnictwem tegoż premiera wydała rozporządzenie, które praktycznie uniemożliwia wykonywanie działalności transgranicznej.
Komisja w odpowiedzi na zlecenie Rady dnia 30 marca wskazała, że pracownicy transgraniczni w kluczowych (!) zawodach muszą mieć prawo wykonywania działalności przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa, łącznie z kontrolą na granicach.
(od wczoraj próbuję odpowiedzieć na Twoje uwagi - niestety, coś się dzieje z systemem komentarzy)
Moje dane były następujące (liczby bezwzględne):
ok 260.000 testów w PL
ponad 2 mln w Niemczech.
Ty podajesz Francję, a ja Czechy:
w Czechach ok. 200.000 testów (ludności znacznie mniej)
Lubuskie - 4.200 testów od początku (średnia w PL ok. 7.000).
I jeszcze jedna uwaga: spójrz, że Min. Zdrowa podaje liczbę przebadanych próbek (nie osób). Od każdej osoby pobiera się dwie próbki (chyba że źle rozumiem zasady testowania). Osoby chore są zapewne testowane codzennie, więc liczba osób (prze)testowanych jest znacznie mniejsza niż by się na pierwszy rzut oka wydawało...
Dene z dzis rano: "W Polsce pobrano dotychczas 290 633 próbki na obecność koronawirusa. 11 617 testów dało pozytywną diagnozę. W przeliczeniu na 1 milion mieszkańców przeprowadzonych zostało 7 679. To 22. wynik w unijnej dwudziestce siódemce. Ostatnie pięć miejsca przypada Bułgarii, Francji, Grecji, Węgrom i Rumunii."
Liczba 4.200 testow w Lubuskiem mam z przedwczorajszego artykulu. Jezeli masz nowsze, to chetnie sie zapoznam.
Można mieć jednak nadzieję na poprawę sytuacji
lubuskie.pl/news/27133/806/Zielona-Gora-juz-testuje/d,news-bootstrap/
Cieszę się, że samorząd lubuski się sprawdza w tej krytycznej sytuacji.
Mam nadzieję, że to tylko tendencja weekendowa a nie szykowanie gruntu pod wybory...
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.