Udanie przypomniał o sobie Rafał Borowiak. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami nie zakończył triathlonowego sezonu na starcie w Radkowie. Tym razem wybrał się do… Ameryki Środkowej, by wziąć udział w Ironman Mexico 2020. Jak mu poszło?
Całkiem dobrze! Choć słubiczaninowi zabrakło zaledwie 47 sekund do złamania magicznej bariery 10 godzin, to jest ze startu zadowolony. Zmagał się nie tylko z trudnymi warunkami atmosferycznymi, ale także zdrowiem (wraca do formy po niedawnej kontuzji). Zajął 56 miejsce open (16 w kategorii wiekowej) z czasem 10:00:47.
- Na więcej nie pozwoliły warunki, które były wyjątkowo niesprzyjające. Aktualnie panuje w Meksyku okres suchy, ale wyspa Cozumel, na której odbywało się zawody, rządzi się swoimi prawami. Na zmianę upał i deszcz, do tego bardzo wysoka wilgotność powietrza – opowiada R. Borowiak. A jak przebiegała rywalizacja na trasie? Tradycyjnie poprosiliśmy Rafała o krótką relację.
Pływanie na otwartym Morzu Karaibskim z punktu do punktu bez pętli. Zakaz pianek ze względu na zbyt wysoką temperaturę wody, a do tego zmienne prądy. Energia rozpierała i poszło całkiem zadowalająco. Rower to trzy pętle dookoła wyspy. Trasa bardzo płaska, ale wiatr dawał się we znaki. Bufety wyposażone w zimną wodę, tak więc ciągłe chłodzenie od samego początku. Południe mija i zaczynamy imprezę - bieg. Jak na złość czyste niebo i pełna patelnia. Organizator bardzo dobrze zorganizował jednak support i co mile - czekały zimna woda i napoje. Po 15 km zacząłem niestety czuć ścięgno Achillesa i od tego momentu trzeba było włączyć tryb zachowawczy, aby w ogóle ukończyć zawody. Trzeba to było szybko ułożyć sobie w głowie i trochę nacieszyć się tym wyścigiem. Kończę zadowolony, że psycha i ciało wytrzymało.
Na mecie zmierzono mu czas 10:00:47. A jak wyglądały poszczególne części triathlonu? Pływanie (3.8 km) zaliczył w czasie 56:59, rower (180 km) w 5:16:43, a bieg na dystansie maratońskim (42.2 km) w 3:40:45.
Start i sam wyjazd do Meksyku nie były możliwy, gdy nie pomoc kilku osób, co w rozmowie z nami podkreśla R. Borowiak. – Zawsze są ze mną Paweł i Grzegorz Jokś z firmy Jokś Budowa Maszyn. Mogę liczyć na ich profesjonalne wsparcie na każdym starcie. Chciałem też podziękować państwu Feliszkowskim, którzy zapewnili mi suport podczas ostatnich zawodów w Polsce (Kocierz Extreme Triathlon) – przekazał.
Czy to ostatni start w tym sezonie Rafała Borowiaka? Znając podejście sportowca do rywalizacji i spontanicznie podejmowane decyzje na temat wyjazdów, można liczyć, że zobaczymy go jeszcze na triathlonowych trasach.
Poniżej zdjęcia z zawodów w Meksyku udostępnione naszej redakcji przez sportowca.
https://slubice24.pl./wiadomosci/sport/16761-rafal-borowiak-zaliczyl-prestizowy-ironman-mexico#sigProId6d48d32b3b