Jeśli w nocy z 23 na 24 października natknęliście się w tym rejonie na zamkniętą przez jakiś czas drogę, to właśnie z tego powodu. Śmigło, które trafiło na farmę wiatraków w Kowalowie, przyjechało aż z Danii. Jego długość była imponująca - 56 m. A jeszcze dłuższy był cały zestaw transportowy, który liczył sobie aż 66 m.
- Takim zestawem nie jest łatwo manewrować na drodze, dlatego w przejazdach pomaga tzw. pilot – opowiada słubiczanin, który zajmuje się tym zawodowo od 3 lat (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). Jak podkreśla, jego praca nie należy do łatwych. - Jadąc z przodu jest się pilotem meldującym i blokującym, moim zadaniem jest np. zamykanie ruchu na skrzyżowaniach. Komunikuję się w tym celu z kierowcami przez CB radio – wyjaśnia.
A jak w szczegółach wyglądała operacja transportu wspomnianego śmigła? Jak wspomina nasz rozmówca, najtrudniejszym odcinkiem były polskie drogi. - Dania i Niemcy to autostrady. W Polsce było znacznie trudniej. Drogi wąskie, dużo zakrętów. Do samej budowy trzeba było sterować naczepą – opowiada.
Od granicy transport ruszył w stronę Zielonej Góry. Na wysokości stacji Shell i terminala w Świecku zestaw musiał zawrócić i obrócić się we właściwym kierunku na Kowalów. - Ponownie musieliśmy obrócić zestaw o 180 stopni na wysokości hotelu Cargo – relacjonuje pilot.
Żeby ładunek mógł bezpiecznie przejechać, na odcinku Słubice-Kowalów musiał zostać wstrzymany ruch. - Na wysokości Szkwarka ruszyliśmy na Kowalów przez Kunowice i Biskupice. Po dojeździe do Kowalowa rozpoczęła się na nowo jazda do tyłu w kierunku na Lubiechnię i na pole wiatrakowe. Wszystko przebiegło praktycznie bez problemów – opowiada.
Operacja została powtórzona kilka dni później, w nocy z 26 na 27 października – wtedy tą samą drogą wracało stare śmigło, zdemontowane wcześniej z wiatraka.
A jak należy się zachować, kiedy widzi się taki ponadnormatywny transport? Nasz rozmówca podkreśla, że zasady są jasne: należy bezwzględnie przestrzegać zaleceń pilota, włączyć światła pozycyjne oraz awaryjne, zjechać maksymalnie do prawej strony jezdni lub na chodnik itp.
- Pilotaż to trudna praca. Często niebezpieczna, ponieważ łączy się z jazdą w nocy i ogromnymi ładunkami. Często pogoda jeszcze nam przeszkadza, mam tu na myśli mrozy itp. Pojawiają się nieprzewidziane problemy, z którymi musimy sobie radzić tu i teraz. Jednak są też plusy – mam okazję poznawać nowych ludzi i zwiedzać różne zakamarki Europy – podsumowuje słubiczanin.
Jak taki transport wygląda w praktyce, widać na załączonych zdjęciach i filmie, które otrzymaliśmy od naszego rozmówcy. Zobaczcie sami.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.