Dariusz Stanilewicz w niedzielę nad ranem wracał na piechotę z restauracji Cargo. Niestety, nie dotarł do domu. Jego ciało znaleziono w lasku przy ul. Kupieckiej. Na razie nie wiadomo, jak doszło do tej tragedii. Policja szuka świadków.
Wiadomo, że Dariusz Stanilewicz 2 listopada spotkał się z kolegami z pracy na imprezie integracyjnej. Około 4 nad ranem przyjechali taksówką do Słubic. Z jednym z kolegów poszedł do restauracji Cargo, gdzie byli do ok. 5-6 nad ranem. Stamtąd ruszyli piechotą do miasta, mijając Auto Pomoc Szkwarek.
Chwilę później D. Stanilewicz prawdopodobnie został sam, ponieważ kolega wrócił taksówką do domu w Cybince. Następnego dnia, jego partnerka, zaniepokojona tym, że nie wraca, zgłosiła na policji zaginięcie. Akcja poszukiwania rozpoczęła się ok. godz. 22.
Telefon zaginionego został zlokalizowany w okolicach ul. Kupieckiej i bazaru. Teren przeszukiwała policja, straż pożarna, a także rodzina. Służby zakończyły działania po północy, ale krewni się nie poddali. Około 2 w nocy znaleźli ciało zaginionego. Znajdowało się w lasku przy ul. Kupieckiej, zaraz przy drodze.
Na razie nie wiadomo, co się stało. Okoliczności śmierci bada słubicka prokuratura. A policja prosi o kontakt osoby, które mogłyby pomóc w tej sprawie pod nr tel. 95 759 28 11 lub 112. Można też dzwonić bezpośrednio do rodziny zmarłego: tel. 501 074 226.
Może ktoś widział D. Stanilewicza w sobotę w nocy lub w niedzielę nad ranem? Jego rysopis: mężczyzna dobrze zbudowany, bez okrycia głowy, łysy. Był ubrany w ciemną bluzę, jasny sweter z charakterystycznym czerwonym, podłużnym paskiem okolicach piersi, ciemnogranatowe dżinsy, ciemne buty.
Poniżej zdjęcie bluzy, którą miał na sobie D. Stanilewicz w dniu śmierci.